sobota, 5 kwietnia 2014

Praca modelki w Taipei

Jak wygląda praca modelki na Tajwanie? Przyznam szczerze, wyobrażałam sobie, że będzie dużo gorzej. Zanim zdecydowałam się na wyjazd przeszperałam wszelkie możliwe fora i blogi w poszukiwaniu informacji na temat tego co mnie tutaj czeka. To co znalazłam – ciężka praca, kilkugodzinne katalogi, setki ubrań do sfotografowania i brak przerw, sprawiło, że nastawiałam się na najgorsze. Jak się później okazało, nie taki diabeł straszny jak go malują.

Zacznijmy od początku...


Pierwszą rzeczą, która musisz zrobić żeby dostać pracę to udać się na casting. Podczas gdy w Europie modelki biegają z mapą w ręku i szukają miejsca castingu, w Azji na castingi jeździ się z menadżerem, taksówką. Liczba castingów waha się od kilku do kilkunastu dziennie. Teoretycznie – im więcej tym lepiej. Praktycznie – łzy napływają do oczu gdy widzisz listę castingów, która zdaję się nie mieć końca. Wierzcie mi, każda praca, nawet ta najcięższa jest lepsza niż cały dzień spędzony w ciasnym samochodzie. O wygranym castingu informuję Cię agencja. Dostajesz voucher, który zawiera wszystkie potrzebne informację – rodzaj pracy, godzinę rozpoczęcia, ilość godzin, listę rzeczy, które musisz ze sobą zabrać i mapę. Na wyznaczone miejsce musisz dojechać sama. Co to oznacza? Zaczynasz pracę o 8? Wyjdź z domu o 6. Nie no - żartuję. Ale wierzcie mi, czasem dotarcie na miejsce zajmuje sporo czasu. Lepiej wyjść wcześniej bo najgorsze co można zrobić to - spóźnić się. Praca zaczyna się punktualnie co do sekundy. W pierwszej kolejności - makijaż i fryzura. Większość tutejszych wizażystek ma swoje asystentki, które przychodzą wcześniej. Ich zadanie to wnieść ciężkie kufry po schodach, rozłożyć kosmetyki, przemyć twarz tonikiem i rozczesać włosy. Na tym ich praca się kończy a dowodzenie przejmuję "make up artist". Zrobienie makijażu nie trwa tutaj długo bo większość klientów ceni sobie naturalność. Podkład, kredka, tusz, trochę różu i jesteś gotowa. Teraz czas na ustawienie światła, szybkie testy i można zaczynać... Wjeżdża wieszak z ubraniami a na nim kilkadziesiąt, czasem setki ubrań, które trzeba sfotografować. Czas jest ograniczony, więc jak łatwo się domyślić trzeba się spieszyć. Jak to w praktyce wygląda? Jedna osoba zdziera z Ciebie koszulę, druga ściąga spodnie a trzecia ubiera buty, 8-10 zdjęć i powtórka. Spodnie, koszula buty... I tak przez kilka godzin... Myślałam, że 8 h katalog to najgorsze co może mnie spotkać. Jak się później okazało, może być jeszcze gorzej. Praca w nocy. Doświadczyłam tego dwa razy ( katalog i TVC). Jest na to jeden sposób - 0,5 litrowy kubek zielonej herbaty albo kawy i można pracować do rana. Najgorzej, gdy trafi Ci się praca w której nic nie jest w stanie Ci pomóc. Tak było w przypadku dziesięciogodzinnego katalogu butów. Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to tak źle. Problemy zaczęły się w momencie mierzenia pierwszej pary. Okazało się, że wszystkie buty, a było ich około setki, są w rozmiarze 36. Mój rozmiar to 38. Do końca życia pozostanie mi w pamięci obraz moich stóp, które przez kilka kolejnych dni były o dwa rozmiary większe. Dzisiaj chce mi się z tego śmiać. Wtedy byłam bliska płaczu. Na szczęście takie prace to pojedyncze przypadki. Najczęściej pracujesz w ciągu dnia, robisz katalogi ubrań czy torebek, a jeśli już trafią Ci się buty to przeważnie w Twoim rozmiarze. Najkrótszy katalog to 4 h, najdłuższy jaki miałam to 10,5 h. Tylko w przypadku 8 h lub dłuższych masz pół h przerwy na lunch. Proponuję zabierać swoje jedzenie, no chyba, że ktoś lubi rozgotowany ryż, pikantne jak diabli warzywa i smażoną w głębokim oleju świnkę - czyli typowy tajwański lunchbox, który zamawiają dla wszystkich. Na 5 czy 6 h katalogi warto zabrać przekąskę. Ja mam przy sobie zawsze paczkę migdałów. I co najważniejsze - nie wychodzić z domu bez śniadania! Znam przypadki dziewczyn, które mdlały na sesjach, bo nie chciało im się wstać pół h wczęsniej żeby na spokojnie zjeść. W czasie pracy lepiej nie patrzyć na zegarek! ;) Zaczynasz pracę o 8 rano, zerkasz na zegarek po godzinie a okazuję się, że minęło dopiero 15 minut. Najlepiej jest po prostu robić swoje i czekać na wypowiedziane przez fotografa słowa - "the last one" a zaraz po tym "FINISH"! Wierzcie mi, nic nie cieszy bardziej. Na koniec wspólne zdjęcia, wymiana kontaktów i można wracać do domu. Ale czy na pewno? To by było za piekne. Pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić zaraz po wyjściu ze studia, to zadzwonić do agencji i sprawdzić czy nie ma dla Ciebie jakiś castingów. Niestety najczęściej są. Zanim więc wrócisz do domu, musisz jeszcze trochę pojeździć po Taipei.

Jak widzać praca na Tajwanie nie rozpieszcza. Gdyby ktoś zapytał mnie dzisiaj o opinie, pewnie byłaby ona podobna do tych, które znalazłam przed wyjazdem. Jedno jest pewne - nikomu bym nie odradzała! Jest ciężko, ale do przeżycia :) 







agencyjny voucher




AKI FASHION - rozmiar 36


LamaLama















Lista stron na których można znaleźć moje zdjęcia:


~ reszta już niebawem ;)

3 komentarze:

  1. Wybieram się do Taipei w wakacje:) Twój blog jest świetny i zawiera wiele wartościowych rad, z których na pewno skorzystam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę ! Sama chętnie bym tam wróciła :) Na długo lecisz?

      Usuń
  2. na 2 miesiące;)

    OdpowiedzUsuń