Ja zwiedzanie zaczęłam "od tyłu". Do jeziora West Lake" mam 20 minut piechotą, dlatego w pierwszy wolny dzień postanowiłam zwiedzić coś bardziej ode mnie oddalonego a najlepsze zostawić na koniec. Wybór padł na groty Fei Lai Feng. Nazwa ta związana jest z legendą, która głosi, że 1600 lat temu przybył tu indyjski mnich Huili, któremu góra przypominała jeden z wierzchołków Indii do tego stopnia, że określił ją mianem Fei Lai Feng ("Wierzchołek, który przyleciał z daleka"). Wierzył on bowiem w to, że góra w cudowny sposób przeleciała z Indii do Chin. Miejsce to słynie z 330 płaskorzeźb buddyjskich pochodzących z okresu X-XIV w. W sąsiedztwie urwiska znajduję się również Lingyin Temple - jeden z najstarszych klasztorów w Chinach.
Zacznę od tego, że najprostszym sposobem dostania się tam jest dojazd autobusem. Busy 7 i 807 zatrzymują się kilka metrów od wejścia do parku. Ja wpadłam na najgłupszy pomysł na świecie i wybrałam się tam na piechotę. Pomyślałam, że skoro mam cały dzień wolny mogę się przespacerować. Mapy Google pokazywały drogę 4,5 km i czas: nieco ponad godzinę,. Pewnie faktycznie tyle by mi to zajęło, gdyby nie fakt, że po drodze zabłądziłam nadrabiając dodatkowe 2 km. Mało tego... Po dotarciu "na miejsce" okazało się, że w promieniu jednego km nie ma nic innego z wyjątkiem plantacji herbaty.
Nie dużo brakło, a zmęczoną tą wędrówką zakończyłabym zwiedzanie właśnie tutaj. Z drugiej strony zobaczyć tylko tyle, po dwu godzinnym spacerku? Trochę słabo... Pokazałam zdjęcie parku mijającym mnie ludziom i kierując się ich wskazówkami, dotarłam na miejsce.
Za bilet wstępu do parku trzeba zapłacić 45 RMB ( około 25 zł ). Niby nie dużo, ale denerwujący jest fakt, że w Hangzhou płacić trzeba dosłownie za wszystkie atrakcje ( nawet za wejście do lasu 4 zł ). W dodatku bilet ten nie uprawnia do zwiedzania świątyni Lyngyin, która znajduję się na terenie parku. Trzeba za nią zapłacić dodatkowo 30 RMB. Niestety nie wiedziałam o tym wcześniej i z powodu braku pieniędzy w portfelu musiałam ją pominąć.
Ja wybrałam się tam po to, żeby zobaczyć wykute w skale płaskorzeźby buddyjskie. Rozsiane są one po całym wzgórzu - wzdłuż ścieżek i wewnątrz jaskiń. Z ich powstaniem związana jest pewna legenda. Głosi ona, że zanim szczyt osiadł w Hanzghou zniszczył po drodze wiele wiosek. W celu zapobieżenia spowodowaniu jeszcze większych szkód, ponad 300 posągów zwaliło się na górę aby ją stłumić.
Ja wybrałam się tam po to, żeby zobaczyć wykute w skale płaskorzeźby buddyjskie. Rozsiane są one po całym wzgórzu - wzdłuż ścieżek i wewnątrz jaskiń. Z ich powstaniem związana jest pewna legenda. Głosi ona, że zanim szczyt osiadł w Hanzghou zniszczył po drodze wiele wiosek. W celu zapobieżenia spowodowaniu jeszcze większych szkód, ponad 300 posągów zwaliło się na górę aby ją stłumić.
"Śmiejący się budda". Podobno ma tak wielki brzuch, bo przechowuje w nim wszystkie problemy świata. |
Awalokiteśwara (dosł. Pan patrzący w dół ze współczuciem) - w buddyzmie dalekowschodnim czczona jest żeńska forma bodhisattwy |
Na koniec jedno jedyne zdjęcie z Olą, z naszej ostatniej wycieczki do "Bambusowego Parku". Po przejechaniu dwóch przystanków autobusem, dostałyśmy telefon z agencji, że mamy casting i musimy być na nim jak najszybciej. Dodam, że tu był nasz "wolny" dzień. Takich "wolnych" dni było już kilka.
"Bambusowy park" w taksówce |
Mam nadzieje, ze nie zarzucasz prowadzenia bloga, bo jest bardzo ciekawy! Sama od dwóch tygodni jestem w agencji i mam nadzieje dowiedzieć sie wielu ciekawych rzeczy z Twojego bloga!
OdpowiedzUsuń